Morze Traw Jedną z najstraszniejszych cech Wielkiej Prerii była absolutna pustka. Ze strategicznego punktu widzenia dobrze było pilnować otwartej przestrzeni, zamiast ściany lasu, tak jak ci biedacy na północy, jednak porucznik Berkley wiedział swoje. Choć Czerwoni potrafili nieźle dopiec pogranicznikom w puszczy, na stepie robili to jeszcze lepiej. A to z prostej przyczyny — na oddziały przy lasach mogli posłać tylko zaczarowane wilki, niedźwiedzie, ostatecznie jakiegoś Iktomi, który jednak padał po dłuższej serii z kartaczownicy Gatlinga.
To i inne opowiadanie w 48. numerze Creatio Fantastica: http://creatiofantastica.com/category/numery/aktualny-numer/