Catapultam habeo!

Harry Potter i doskonała kopia (Kobieta w czerni)

Harry Potter i doskonała kopia

Kobieta w czerni, reż. James Watkins, UK/Kanada/Szwecja 2012

Horror nie jest gatunkiem innowacyjnym. Horror gotycki jest najbardziej zachowawczym podgatunkiem grozy. Dlatego po "Kobiecie w Czerni" nie spodziewałem się niczego nowego; a właściwie niczego się spodziewałem, bo... hm... pożyczyłem kopię myśląc, że mam do czynienia z ekranizacją najsławniejszej powieści Collinsa. Dlatego pisanie o fabule, przewidywalnej, ćwiczonej od powieści gotyckiej, przez Poe'go i neogotyków, po dwudziestowiecznych epigonów, nie ma sensu. Lepiej skupić się na technicznej stronie widowiska. Ta nie zachwyca, ale i nie drażni.

Aktorów grających w filmie nie znam, może prócz Radcliffe'a i Ciarána Hindsa, czyli Mance'a Rayder'a. Nie są oni istotni, gdyż ani nie zachwycają, ani nie przerażają swoim rzemiosłem. Najbardziej ciekaw byłem głównego aktora tego spektaklu, czyli opuszczonej rezydencji na Węgorzych Bagnach. Jak w każdej opowieści gotyckiej, miejsce to równoprawny, a często nawet główny bohater historii. I znów nie jestem w stanie ani zbytnio skrytykować, ani łaskawie pochwalić scenografii, bo na Wyspach takich dworków znajdizemy na pęczki, a twórcy filmu nie napracowali się z przystosowaniem Eel Marsh House do roli. Za to solidny "difolt" robi swoje, gdyż dzięki niezgorszej pracy kamerzysty, miejsce nabiera estetycznego, a czasem nawet (czarno)magicznego uroku.

Reżyser chyba wiedział, że ryje w bardzo starej koleinie, uprawianej przez legiony poprzedników. Zawarł w opowieści wszystko, co na liście "koniecznych do neogotyckiego horroru" się znajduje. Nie nadużył "jump scares", choć nie powstrzymał się przed kilkoma, bardzo sztampowymi.

Czy to wszystko wystarczy, aby polecić film? Tak i nie. Dla miłośników gatunku - na pewno. Dla wielbicieli dobrych, angielskich widoków też. Fani Harrego Pottera pewnie i tak film widzieli i dziwili się, dlaczego główny bohater boi się mobilnych sprzętów domowych. Jednak muszę tu zaznaczyć, że film obejrzałem niedawno, po zobaczeniu części drugiej (recenzja niebawem w Creatio Fantastica). Wtedy... poszedłem do wypożyczalni, uruchomiłem "Kobietę w Czerni" i zdałem sobie sprawę, że ów film widziałem! Po prostu wyparłem z pamięci fakt lektury dość dobrze przyjętego obrazu ze znanym aktorem. Za tę idealną, wręcz archetypiczną nijakość muszę dodać tytułowi jeden punkt. Bo być idealnie przeciętnym nie jest łatwo (ja i mój kot mamy średnio trzy nogi...), a ja potrafię docenić niemal każdy rodzaj sztuki.

Ocena: 6/10



Artykuł opublikowany 23 stycznia 2015 przez: A. Podlewski

Skomentuj:

Pozostało znaków: 30000. Możesz używać znaczników HTML: <b>, <u>, <i>, <blockquote>, <spoiler>



Kod sprawdzajacy Odśwież kod
Video meliora proboque, deteriora sequor
  WTF Wykrot