Catapultam habeo!

Nekromancja komercyjna (Z Archiwum X, miniseria)

Nekromancja komercyjna, Z Archiwum X, seria dziesiąta

Pisanie o nowym „Z Archiwum X” to zadanie trudne dla dużego chłopca, który wychował się w latach dziewięćdziesiątych. „Eksfajlsy” kształtowały moje gusta serialowe i część wrażliwości fantastycznej. Byłem miłośnikiem zarówno pierwszego filmu kinowego, jak i śmieszkanowania w okolicach siódmego i ósmego sezonu. Tolerowałem T-1000 jako T-1000 w serialu. Jednak ogrzewki AD 2016 nie zniosę.

Po obejrzeniu pierwszych trzech odcinków nowych „The X-Files”, dochodzę do wniosku, że żyjemy w drugich latach dziewięćdziesiątych, tylko gorszych. Niby wszystko jest: dostosowane do współczesności teorie spiskowe, szczypta mistyki, czarny humor, ale to wszystko wydaje się na siłę składaną repliką, rekonstrukcją robioną nie przez twórcę, ale archeologa. Sezon dziesiąty nie ogląda się tak źle, o ile nie oczekuje od serii prawdziwej zawartości, zamiast nostalgicznej wycieczki (zaplanowanej z resztą dość niechlujnie). Acz ja oczekiwałem.

W latach dziewięćdziesiątych prawie wszystko było lepsze. Ja byłem młody, miałem wielkie nadzieje oraz ambicje, i bałem się korników zjadających ludzi. Wspaniały czas. Nowe przygody Scully i Muldera nie przeniosą mnie w to magiczne miejsce mojej głowy, tylko uzmysłowią, ile straciliśmy, i jak bardzo nie możemy tej magii zastąpić czym innym.

Ocena: odmawiam oceny



Artykuł opublikowany 05 lutego 2016 przez: A. Podlewski

Skomentuj:

Pozostało znaków: 30000. Możesz używać znaczników HTML: <b>, <u>, <i>, <blockquote>, <spoiler>



Kod sprawdzajacy Odśwież kod
Video meliora proboque, deteriora sequor
  WTF Wykrot