Catapultam habeo!

Cieniociemny i dwaj muszkieterowie

Cieniociemny i dwaj muszkieterowie

Krzysztof Piskorski, Cienioryt, WL 2013, ocena: 9/10


Krzysztof na chyba każdym z odwiedzonych przeze mnie konwentów reklamował nadchodzącą powieść, zdradzał kolejne elementy wykreowanego świata i windował ogólny „hajp”. Trzeba Autorowi przyznać, że potrafi rozbudzić apetyty. Byłoby to wadą niemożebnego bucostwa, gdyby „Cienioryt” Piskorskiego był zły, albo tylko dobry. Nie jest, więc buńczuczne zapowiedzi wrocławskiego pisarza można tłumaczyć świadomością własnego kunsztu.
Od razu powiem, że „Cienioryt”, w moim prywatnym rankingu, nie przeskoczył „Zadry”, acz znajduje się tuż za nią, jak – nomen omen – cień. Powieść jest bardzo dobra, nie idealna, ale na tle innych premier tego roku wybija się, jak góra lodowa w kadłub Titanica.
Opowiedziana przez Piskorskiego historia jest prosta – przygody podupadłego mistrza rapiera, przeterminowanego bohatera, który pragnie dokonać jeszcze choć jednego, heroicznego czynu, i zejść ze świata nie brukając aż tak mocno honoru. Potem w koktajlu znajdziemy zdradę, toksyczną miłość, intrygę i walkę (której dwie, kluczowe dla fabuły sceny należą do najdynamiczniejszych opisów akcji, jakie w języku polskim przeczytałem). A potem zakończenie – na tyle oczywiste, ale i nieszablonowe, aby czytelnik nie poczuł się przez autora ani rozleniwiony, ani obrażony.
Ale prostotą historii widnienie złożenie świata. Na pierwszy rzut oka, uniwersum Wiecznego Światła nie wygląda odkrywczo – ot, inspiracja siedemnastowieczną Europą, lukier południowej Hiszpanii, a to wszystko poprzestawiane (w ramach fantastycznej zabawy konwencją), tak aby zmieściło specyficzną magię, związaną z cieniami słonecznymi. Prosta formuła? Może i prosta, ale po raz kolejny Krzysztof Piskorski trafia w dziesiątkę.
W „Zadrze” zmiany historycznego dekorum były pozornie niewielkie (eter i historia alternatywna), tu sięgają głębiej, bo mamy do czynienia z historyzującym innoświatem (tak jak w Trylogii Piasków, o której Autor stara się usilnie zapomnieć; moim zdaniem, niepotrzebnie). Ale przez świadomą stylizację na opowieść płaszcza i szpady, nawet niezaprawiony w fantastyce czytelnik odnajdzie się szybko. Autor zapowiadał nawet, że starał się napisać coś strawnego i dla fantastycznego „gatunkowca”, i odbiorcy z głównego nurtu. Chyba mu się udało (nie znam jeszcze pełnych wrażeń moich „meinstrimowych” testerów literatury, ale ich pierwsze wrażenia są pozytywne). Wizja żywych cieni oraz ich świata to plastyczna bomba, rzucona w głowę czytelnika, więc Autor może i zrzuca nas ze statku w kapoku, za to w solidny sztorm wyobraźni.
Z początku czułem się nieco zawiedziony niedostateczną zawartością zapowiadanych smaczków. Reklamowana przed premierą szermiercza Destreza ma swoje miejsce w kilku epickich pojedynkach powieści, jest jej jednak nie tak wiele, jak się spodziewałem. Podobny brak odczuwałem przy zdawkowych opisach kosmologicznych, świata cienia i ludzi go badających. Potem jednak zrozumiałem, że Autor wcale nie zrobił mi krzywdy, ale przysługę. Krzysztof Piskorski stworzył niebanalny, spójny i atrakcyjny świat, po czym zabrał czytelnika jedynie na błyskawiczną przejażdżkę. Dynamika akcji, skupienie na kilku wyraźnie zarysowanych, ale przecież nie tak złożonych bohaterach, którzy zdobywają zainteresowanie czytelnika nie gadaniem, a działaniem, to tylko krótki błysk w ciemnym saloniku wyobraźni Krzysztofa. Autor nas kokietuje; mówi: „Patrzcie! Wymyśliłem całą historię i fizykę, badałem kilkusetletnie traktaty szermiercze i zaprojektowałem architekturę nieistniejącego miasta, aby opowiedzieć o przedwczesnej, a smętnej emeryturze żołnierza i zabijaki. I tyle; dla was, moi czytelnicy, to zrobiłem. Nie zamierzam wykorzystywać dalej tej całej roboty, ale...”
No właśnie – o ile nie wyczekuję bezpośredniego sikłela do „Cieniorytu”, widzę jeszcze niejedną opowieść w tym wspaniałym świecie. Z pewnych sugestii w samej powieści, sądzę, że i Autor to dostrzega. Mam nadzieję, że Ziemia spalona Wiecznym Słońcem nie skończy jak Eterowa Europa, której kolejne odsłony trzeba wyciskać z Krzysztofa Piskorskiego (ale czasem się udaje; vide: antologia krakonowa „Ostatni dzień pary”).
„Cienioryt” posiada jednak kilka rys. Fabuła jest dynamiczna, szybka, może zbyt szybka, przysłaniając sobą bohaterów i tło. Świat domaga się pełniejszego opisu, bo widziane katem oka cuda na pewno siedzą w głowie Autora. Jak pewnie zauważyliście, powieść została wydana przez głónonurtowe wydawnictwo, co stanowi poważne zagrożenie dla Krzysztofa. Dukaj i Twardoch wyszli z kontaktów z meinstrimem bardzo ograniczeni artystycznie; mam nadzieję, że nic takiego się nie przydarzy wrocławskiemu powieściopisarzowi; a zupełnie zbędny, doklejony jakby na zamówienie prolog, to wymóg jakiś dziwnych speców z WL, a nie element ewolucji Autora.
Ale na wszelki wypadek, gdyby sława i powodzenie miały skisić Krzysztofowi w głowie, przy każdej okazji męczcie go lub szantażujcie, aby pisał szybko i sprawnie, póki pisze dobrze. Może sugerujcie dokończenie sprawa eterowych przed cieniowymi – choć oba jego światy zasługują na rozwiniecie.



Artykuł opublikowany 14 listopada 2013 przez: A. Podlewski

Skomentuj:

Pozostało znaków: 30000. Możesz używać znaczników HTML: <b>, <u>, <i>, <blockquote>, <spoiler>



Kod sprawdzajacy Odśwież kod
Video meliora proboque, deteriora sequor
  WTF Wykrot