Catapultam habeo!

Efekty specjalne audio (Stanisław Lem, Niezwyciężony, Audiobook)

Efekty specjalne audio

Stanisław Lem, Niezwyciężony (Audiobook Superprodukcja), Audioteka 2013

Uwaga! To nie jest recenzja powieści Mistrza Stanisława. Raczej bym się nie ośmielił pisać o "Niezwyciężonym" inaczej niż na klęczkach, a to przecież mija się z celem. Skupię się więc o audiobooku, czy wręcz słuchowisku adaptującym opowieść o planecie Regis III.

Każdy byt na tym świecie posiada budżet (choć na budżety tworów natury nie mamy większego wpływu). Również słuchowiska mogą zostać wykonane z mniejszym lub większym rozmachem. Tzw. "superprodukcja" należy (przynajmniej jak na warunki polskie) do tej drugiej kategorii. Drugiej, to znaczy: przypominającej profesjonalne słuchowiska lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, co niezbyt dobrze świadczy o stanie polskiej kultury. Twórcy, ponoć dzięki sponsoringowi producenta telefonów HTC, postanowili zatrudnić kilku znanych oraz lubianych, a nawet jeśli nie lubianych, to dobrych języków, i umożliwić praktycznie każdemu bohaterowi na własnym głosem. Zadbali też o oprawę techniczną nagrania. Oba przedsięwzięcia można ocenić za udane, acz umiarkowanie.

Lektorzy grają swe role poprawnie lub dobrze. Na tym tle na pewno wyróżnia się Daniel Olbryski jako Horpach. Z drugiej strony Krystyna Czubówna zupełnie nie nadała się na narratorkę kojarząca się przyrodniczym dokumentem (tudzież promocją eugeniki oraz stosowanego kelthuzizmu, ale my nie o tym) znacznie lepiej radzi sobie z opisami ewolucji żywych, niż martwych. Jej głos w słuchowisku jest po prostu zbyt jednostajny, zbyt pozbawiony emocji, jak na pełną napięcia opowieść, w której spod technożargonu lat sześćdziesiątych przebija liryzm opisów, rosnąca paranoja zagadki, a wreszcie wręcz conradowski niepokój moralny w ostatnich rozdziałach powieści. Jednak sama drewniana narracja nie byłaby wielkim problemem produkcji, gdyby nie pewien zabawny dysonans.

Spodobała mi się oprawa graficzna słuchowiska. Ilustracje na witrynie wydawcy, choć z pozoru zupełnie nie pasujące stylistycznie do w sumie mrocznej opowieści, mają swój urok, retrourodę, faktycznie przywodzącą na myśl klimat lat sześćdziesiątych. Ale ważniejszy jest dźwięk, oczywiście.

Słuchowisko jest zbyt efektowne. Nie złe, nie ułomne w aspekcie muzyki, efektów i sampli, po prostu tą otoczką przesycone. Nie chodzi mi o proste błędy w dziedzinie inżynierii dźwięku (choć kilka razy owe efekty mocno walczą o uwagę z dialogami bohaterów), ale o zwykły przerost formy nad treścią. I tak Czubówna czyta monotonnie tekst, niczym nowy głos syntezatora Ivona, a audiobookowi didżeje szaleją w tle. Nagranie pozostaje zupełnie funkcjonalną książką głosową, to nie ulega wątpliwości, ale czy jedna z najbardziej fascynujących pocztówek wyobraźni Lema nie traci niedopracowanej (lub przepracowanej) interpretacji? Moim zdaniem tak.

To na pewno dobry sposób na przypomnienie sobie "Niezwyciężonego", ale gdybym miał komuś polecić poznanie tego klasyka w wersji audio, mocno bym się zastanowił. Dźwięk to nie film i wybuchy a'la Michael Bay częściej przeszkadzają, niż pomagają.

A tak zupełnie przy okazji, wciąż zadaje sobie pytanie, dlaczego ten zwięzły, dynamiczny i bardzo "plastyczny" tekst Lema nie zainteresował nigdy Hollywood. Przecież opowieść o zagładzie "Kondora" to materiał na epicki sukces kasowy, bo historia łączy porcję wysokokalorycznego konceptu SF oraz naprawdę dobrze skrojoną akcję, której nie przeszkadza nawet pół wieku, dzielące nas od pierwszego wydania. Oglądałbym nawet, jeśli i w filmowej wersji Horpacha grałby Daniel Olbryski.

Ocena: 6/10



Artykuł opublikowany 09 stycznia 2015 przez: A. Podlewski

Skomentuj:

Pozostało znaków: 30000. Możesz używać znaczników HTML: <b>, <u>, <i>, <blockquote>, <spoiler>



Kod sprawdzajacy Odśwież kod
Video meliora proboque, deteriora sequor
  WTF Wykrot