Catapultam habeo!

Las żywych kotów (Stephen King, Cmętarz zwieżąt)

Stephen King, Cmętarz zwieżąt, Prószyński i S-ka 2009

Siadłem do tej, ponoć najstraszniejszej, powieści Kinga przygotowany: sam w wielkim domu, gdzieś w kampinoskim lesie, w dodatku tuż obok trawnika, na którym rodzina mojego brata zakopuje martwe zwierzęta. Magia nie podziałała, nie tylko na trupy, ale i na mnie. Opowieść doktorze Creedzie i jego kocie nie przestraszyła mnie za bardzo. To nie znaczy, że jest to zła książka. Po prostu nie nazwałby jej (za większością recenzentów) koroną literackiego horroru amerykańskiego.

Nie jestem wielkim miłośnikiem Kinga. Cenię go za niektóre teksty, na przykład "Mgłę", czy "Lśnienie. Jednak przyznaję też, że to nie oryginały tak naprawdę mi się podobały, ale wspaniałe adaptacje prozy amerykańskiego pisarza (chodzi mi o film Kubricka, film Darabonta oraz ... grę "Half-Life", która nie powstałą by w takim kształcie, gdyby nie inspiracja opowiadaniem Kinga). Uznaję pisarza za sprawnego, nawet bardzo sprawnego rzemieślnika, ale nie geniusza. Denerwuje mnie balansujący na krawędzi autoplagiatu dobór tematyki oraz wolne, oleiste tempo akcji większości jego powieści. Ale to wszystko, za co Kinga nie lubię; reszta jest – zazwyczaj – zacna.

To samo poczucie miałem przy "Cmętarzu zwieżąt"; dobry, choć niepotrzebnie rozciągnięty setting, przekonujące, choć nie olśniewające postacie, dużo dobrej obyczajówki literackiej, którą zwykle lubię, choć niekoniecznie w fantastyce. Przewidywalne zakończenie (jak można były nazwać jedną z postaci tak, że każdy nerd przeczuje epilog na dziesiątej stronie książki!?), konsekwentna, ale tylko zdawkowo przedstawione mitologia pseudoindiańska oraz, chyba obowiązkowe w literacki horrorach, niepotrzebne spiętrzenie dosłowności pod koniec opowieści. Po lekturze czułem niedosyt, zwłaszcza, że powieść rozpoczyna się bardzo dobrze, a scena snu/transu bohatera należy faktycznie do najstraszniejszych, jakie King napisał. Potem jednak to, co świetne, tonie w tym, co tylko dobre. Mam też wrażenie, że autor nieco tanio gra na emocjach rodzicielskich, może jest to powieść, którą trzeba czytać, po dochowaniu się pociech, nie wiem.

"Cmętarz..." warto znać, mimo wszystko. Pewnie dostarczy wam sporo rozrywki, choć niekoniecznie prawdziwego dreszczu. Ten gwarantowany jest tylko w przypadku mieszkania przy ruchliwej ulicy oraz posiadaniu agresywnego kota.

Ocena: 7/10



Artykuł opublikowany 04 września 2015 przez: A. Podlewski

Skomentuj:

Pozostało znaków: 30000. Możesz używać znaczników HTML: <b>, <u>, <i>, <blockquote>, <spoiler>



Kod sprawdzajacy Odśwież kod
Video meliora proboque, deteriora sequor
  WTF Wykrot