W cieniu fanfiction (Agnieszka Hałas, Dwie karty)
Agnieszka Hałas, Dwie karty, Wydawnictwo Ifryt 2011
Zapowiadaliśmy, że nie będziemy na tych lamach recenzować fanfików. I teoretycznie nie złamię dziś tej obietnicy, bo powieść Agnieszki Hałas jest – formalnie rzecz ujmując – dziełem oryginalnym. To znaczy: nie jest oryginalna, ani trochę. Ale to nie znaczy, że jest zła. Ba, jak na swoją niszę: odtwórczej, „erpegowej” fantasy, prezentuje się całkiem nieźle.
Hałas wykreowała własny świat, który kosmicznym przypadkiem przypomina grę „Planescape: torment”. I przez – chyba – świadome nawiązania (duch Sigil unosi się nad miastem z powieści; wojna różnych frakcji demonów, w którą [spoiler alert] i inne), i przez pewien nieuchwytny klimat, dark fantasy ożenionego z sentymentalną opowieścią o przyjaźni, złotych sercach miejskich złodziejaszków i smutku świata nasyconego nadprzyrodzonością, ale pozbawionego boskości. Dlatego też mam problem, oceniając powieść Hałas.
Podobała mi się ona, mimo rażących błędów formalnych i artystycznych, które dostrzegałem. Już sam prolog, encyklopedyczna piguła teogoniczna, zwiastowała nieudany tekst. Potem naiwność kreacji bohaterów, przewidywalność ich motywacji i tak liczne zapożyczenia z lubianej przeze mnie gry, że czułem jak współuczestnik literackiego szabru – wszystko to raziło mnie mocno, a mimo wszystko czytałem. Dlatego przestałem w pewnej chwili traktować „Dwie karty” jako powieść, a zacząłem jako erpegową gawędę, zapis dość dobrze przygotowanej i udanie przeprowadzonej kampanii. I tam, gdzie tekst Hałas zawiódł jako dzieło samodzielne, jako produkt wtórny okazuje się po prostu dobry.
Dlatego ocena sześciu punktów jest średnią. Jako krytyczny czytelnik, szukający dobrego warsztatu literackiego i oryginalności, nie mogę wystawić Kartom więcej niż pięć punktów. Jako erpegowiec i miłośnik świata, na którym autorka się wzorowała, przyznaję siódemkę, za przyjemną lekturę. Jeśli należysz do tej drugiej grupy czytaczy, koniecznie kup tę książkę – w formie ebuka na RW2010 kosztuje mniej niż kebab, i w przeciwieństwie do ulicznego jedzenia z Sigil, podczas jej tworzenia nie ucierpiał żaden demon.
Ocena: 6/10